Ile kosztują usługi hakerów

antbil007

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
11 Czerwiec 2010
Posty
6013
Reakcje/Polubienia
4429
Miasto
Polska
YFNCZ6l.jpg


Ile kosztują usługi hakerów

110 miliardów dolarów – na tyle oceniane są straty, które ponieśli zwykli obywatele w zeszłym roku z powodu cyberprzestępców. Zwykle nie jest tak, że cyberprzestępcy czy hakerzy zarabiają miliardy na jednorazowych akcjach. Ich portfele pęcznieją za sprawą małych, ale regularnych transakcji. Oto hakerski minicennik.

Doxing, czyli szpiegowanie

Doxing to nic innego jak szpiegowanie ludzi poprzez internet. Często wiąże się także z upublicznieniem zdobytych informacji. Np. dwa lata temu hakerscy aktywiści opublikowali informacje na temat ponad siedmiu tysięcy funkcjonariuszy zajmujących się śledzeniem hakerów. Informacje zdobyte w ramach doxingu (przez złośliwe oprogramowanie, śledzenie mediów społecznościowych etc.) czasem jednak nie są upubliczniane, ale wykorzystywane przez osoby zlecające takie usługi do własnych celów. W tym przypadku cena od osoby waha się między 25 a 100 dolarów.

Botnet, czyli i ty możesz pracować dla hakerów

Botnet to w uproszczeniu duża grupa zainfekowanych komputerów, które – bez wiedzy właścicieli – mogą być wykorzystywane m.in. do masowego rozsyłania spamu. Nie trzeba być hakerem, by zdobyć dostęp do botnetu. Można taką sieć... wynająć. Ceny różnią się m.in. od tego, w którym miejscu na globie umiejscowione są kontrolowane przez przestępców komputery. Np. w Azji za dostęp do botnetu złożonego z tysiąca maszyn trzeba zapłacić 20-35 dolarów. Jeśli zaś komputery mają być umiejscowione w USA, taka usługa kosztuje już ok. 180 dolarów. Za botnety we Francji czy Rosji płaci się ok. 200 dolarów, w Wielkiej Brytanii – 240 dolarów, a w Kanadzie – 270 dol.

Lewe konta mailowe

Lewe konta mailowe mogą być bardzo przydatne. Do rozsyłania spamu czy rejestrowania fikcyjnych kont w innych serwisach (np. na Twitterze). Za tysiąc sztucznych kont poczty email w serwisach Yahoo! czy Hotmail trzeba zapłacić 10-12 dolarów. Stawka rośnie, i to nawet 20-krotnie, gdy chcemy kupić konta w poczcie Google czyli Gmail. Tysiąc fałszywych kont Gmail to wydatek rzędu 200 dolarów.

Karty kredytowe

Wbrew pozorom na pozyskanie danych kart kredytowych nie trzeba wiele wydać. Ceny wahają się od kilku do kilkuset dolarów. Wiele zależy nie tylko od typu karty (np. złota czy platynowa), ale także dodatkowych danych, które zdobył haker, a które mogą utrudnić lub ułatwić wykorzystanie czyjejś karty (np. informacje „zaszyte” w pasku magnetycznym).

Skok na bank... internetowy

Potencjalnie lepszym biznesem dla hakerów niż sprzedaż danych kart kredytowych są włamania na konta w bankach internetowych. Dane konta bankowego (z loginem i hasłem/PINem) można kupić w USA za ok. 2 proc. salda konta. Za dane umożliwiające włamanie na konto w banku na terenie UE hakerzy kasują między 4 a 6 proc. stanu rachunku. Za dane otwierające drogę do konta PayPal przestępcy liczą sobie od 6 do 20 proc. salda.

Tango down, czyli DDoS

DDoS, czyli Distributed Denial of Service. Ten typ ataku hakerskiego polega na skierowaniu na stronę internetową tak dużego ruchu, że serwis nie jest w stanie go „obsłużyć” i strona pada. To jedno z ulubionych narzędzi, którymi aktywiści spod znaku Anonymous karcą swoich przeciwników, np. instytucje rządowe. Cena? 3-5 dolarów za godzinę, 90-100 dolarów za dzień lub 400-600 dolarów za atak trwający tydzień.

Puk puk, idą goście

Duża liczba gości na stronie www oznacza wyższe wpływy z reklam. Dlatego niektórzy posuwają się do oszustw i kupują ruch na stronie. Oczywiście – fałszywy. Stawka: około 1 dolara za tysiąc wizyt. To jednak koszt usługi najprostszej. Dzięki botnetom hakerzy są w stanie zaoferować bardziej wyrafinowane usługi.
Można więc zamówić wizyty np. z wybranego kraju świata (Polski albo Niemiec). Najbardziej zaawansowane botnety potrafią zaś np. „oglądać” na stronie pliki wideo, zatrzymywać się i „klikać” w reklamy czy wkładać produkty do wirtualnych koszyków w e-sklepach.

Hurt i detal

Tak naprawdę przeciętny użytkownik internetu nie ma zbyt dużego pojęcia co dzieje się z danymi, które zostawia w sieci. A niemal wszystkie mają swoją wartość. I choć w detalu ich cena stanowi ułamki centów, hurtownicy takich danych potrafią na nich zarabiać. Ale spokojnie – nie zawsze są to kokosy, ale grosz do grosza...
Około 5 dolarów kosztuje paczka 2-3 milionów adresów mailowych (z nazwiskami właścicieli). Włamanie do przekazu z kamerki internetowej prywatnej osoby, dolara (jeśli to kobieta), cent – jeśli to mężczyzna.
Paczka kilkunastu tysięcy gotowych artykułów (właściwie tekścików, po 3-6 akapitów każdy) na kilkadziesiąt tematów, które można legalnie wrzucić na stronę internetową i podpisać jako własne, trzy dolary.

Żeby lajokowali mnie wszyscy

Jedni w internecie szukają rozgłosu, inni udają, że mają wielką publiczność. Oczywiście duża publiczność, nawet udawana, daje potencjalnie duże dochody. Dlatego wielu właścicieli serwisów internetowych lubi pochwalić się dużą, choć sztuczną, bazą odbiorców, fanów i „followersów”. Dostawców tego typu usług przybywa, a więc i ceny równają w dół. W Polsce za 1000 fanów na Facebooku trzeba zapłacić góra 30 złotych.
Pod tym względem mniej więcej trafiamy w ceny światowe – w USA za tysiąc „lajków” płaci się po 10-15 dolarów. Ale da się także kupić takie kliki za 5 dolarów. Około 15 dol. kosztuje też 10 tysięcy obserwatorów na Twitterze.

Jak zostać hakerem?

50-75 dolarów – tyle kosztuje kurs hakerski (oczywiście przez internet, np. przez Skype'a), dzięki któremu można nauczyć się podstaw m.in. kradzieży danych kart płatniczych (w tym kredytowych), czy zacierania śladów w sieci.

źródło: BizTok
 
Do góry